Klejnot - Amy Ewing

Tytuł oryginału: Jewel
Seria: Klejnot (?)
Tom: 1/3
Liczba stron: 383 s.
Ocena: 6.5/10
Wolność dla wielu z nas jest czymś oczywistym. Nie zastanawiamy się nad tym zbytnio, ponieważ jest to w końcu podstawowe prawo człowieka, do życia, do miłości, do bycia wolnym. Jednak główna bohaterka „Klejnotu” przez swoje niezwykłe predyspozycje została pozbawiona jakichkolwiek praw w wieku dwunastu lat, a niedługo stanie czyjąś własnością. Dla niej wolność jest tylko abstrakcyjnym pojęciem.

Wiele lat temu na wyspie otoczonej wysokim murem pojawił się prawdziwy problem. Potomstwo, które wydawała na świat arystokracja było albo za słabe, by przeżyć albo niepełnosprawne w najgorszym stopniu. Wtedy odkryto, że dziewczęta z najbiedniejszej ludności są w stanie donosić ciążę dzięki niezwykłym umiejętnościom, powstał więc specjalny program, który w wieku dojrzewania odnajdował kompatybilne jednostki, aby je szkolić na użytek arystokracji. Violet jest jedną z takich dziewczyn, a za dwa dni zostanie zlicytowana. 

Opowieść, którą znajdujemy w „Klejnocie” jest według mnie pełna niedopowiedzeń, jeżeli chodzi o ważne według mnie elementy fabuły oraz tła. Violet, jest główną bohaterką powieści, która wychowała się w tym świecie i doskonale się w nim orientuje, używa więc specyficznego słownictwa, które określa najróżniejsze miejsca, przedmioty oraz osoby, które przewijają się przez fabułę. Autorka skąpi jednak wyjaśnień, przez to można dostać zawrotu głowy, gdy wyskakują określenia jak Bagno, Dym, Magazyn, Dom Płomienia i wiele wiele innych, a jeżeli są już tłumaczenia, to nie mogłyby być bardziej enigmatyczne. Z tego powodu czytelnik może czuć się niepewnie i obco w świecie wykreowanym przez autorkę, ponieważ nie może go tak naprawdę poznać. Nie chodzi tutaj o pytania, czy nieścisłości, które będą miały wypływ na rozwój fabuły w kolejnych dwóch częściach, lecz same podstawy, które wyjaśniałyby, dlaczego ten świat tak wygląda, jak do tego doszło, o co tu właściwie chodzi. Tego jest tak niewiele, że to aż boli. Za to możecie mi uwierzyć, że sukienki, pokoje i jedzenie opisano z najwyższą starannością…

1. Klejnot
2. The White Rose
3. Brak tytułu
+ nowelki The Wishing Well,
The House of the Stone
Czytając „Klejnot” nie mogłam pozbyć się uczucia deja vu. Książka silnie kojarzy mi się bowiem z „Igrzyskami Śmierci”. I tu nie chodzi o sam fakt, że jest to powieść z tego samego gatunku, lecz tak wiele sytuacji wydawało mi się podobnych, a niektórzy bohaterowie niektóry pełnili wręcz te same funkcje, że nie mogłam się momentami otrząsnąć z tego uczucia i mogłabym przedstawić pokaźną tabelkę ukazującą podobieństwa, które w pewnym momencie zaczęłam w końcu odnotowywać w głowie, zagłębiając się w fabułę „Klejnotu”. Nie wiem szczerze mówiąc, co mam o tym myśleć i jak to oceniać. Jest to zupełny przypadek, czy można autorka pisząc swoją pracę magisterską, bo właśnie tym była na początku ta opowieść, wzorowała się na pewnych schematach, może inspirowała się nawet nieświadomie… W każdym razie jak już na początku „Klejnotu” historia skojarzyła mi się z trylogią autorstwa Suzanne Collins, tak to wrażenie nie opuściło mnie do samego końca.

Zabawny jest za to wątek romantyczny, który wyszedł taki jakiś… kompletnie nieporadny. Na swoje szczęście „Klejnot” mi się w miarę podoba i dobrze bawiłam się przy lekturze – tak samo jednak było w przypadku pierwszego tomu „Rywalek”, a potem było zaiste źle - więc to, co autorka tutaj stworzyła rozbawiło mnie, a nie zirytowało. Nie będę wdawać się w szczegóły, aby za dużo nie zdradzać. Powiem tylko, że „Klejnot” ma parę przewidywalnych momentów, a to jest jednym z nich. Nawet w związku z wątkiem romantycznym wkradło się parę powtórzeń, którymi zarówno bohaterka, jak i jej wybranek się usprawiedliwiali. Ta nieporadność w kreowaniu tego wątku chyba mnie po prostu rozczuliła.

Czytając „Klejnot” doszłam do wniosku, że chciałabym, aby autorzy zaczęli w końcu doprowadzać chociaż część swoich gróźb do skutku, aby zaplanowany dla głównych bohaterek/bohaterów los wreszcie ich  dopadł, a nie, że całość fabuły koncentruje się tylko i wyłącznie na unikaniu stawienia czoła swojemu prawdziwemu przeznaczeniu i wymykaniu się opresji w ostatniej sekundzie. Właśnie to mam nadzieję otrzymać w drugim tomie „Klejnotu”.

Wydanie rosyjskie
Pierwszy tom trylogii o losach Violet czytało mi się naprawdę dobrze. Mimo praktycznie braku wyjaśnień, wciągnęłam się w opowieść snutą przez autorkę i chłonęłam kolejne wydarzenia prowadzące do przewidywalnego, lecz wciąż dobrego finału. Podobało mi się w jaki sposób jest zbudowany ten świat; wszystkie te małe, acz znaczące szczegóły. Zaintrygowała mnie zapowiedź dalszych przygód głównej bohaterki, przed która daleka droga do odzyskania upragnionej wolności. Ja nie wyobrażam sobie nawet, jakie przeciwieństwa staną na jej drodze, by mogła ostatecznie osiągnąć swój cel, więc mam gorącą nadzieję, że autorka nie zawiedzie mnie w dalszym rozwoju fabuły.

Na moje szczęście, mimo wielu wad, okładka „Klejnotu” nie okazała się jedyną dobrą stroną tej książki. Jest to powieść, której czytanie było dla mnie nie tylko przyjemne, ale również interesujące. Pozostaje mi czekać na rozwinięcie tej opowieści, które mam nadzieję, że będzie lepsze niż „Elita”, kontynuacja „Rywalek”, które oceniłam za pierwszym razem bardzo podobnie.

Sophie di Angelo

11 komentarzy:

  1. Chociaż ostatnio gustuję w nieco innych książkach to mam wrażenie, że dobrze bawiłabym się przy czytaniu tego tytułu. Chociaż lubię mieć wszystko wyjaśnione i poukładane, takie niewyjaśnione definicje są po prostu irytujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie a polska okładka jest najładniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ani trochę nie jestem przekonana do tej książki i na razie nie zamierzam po nią sięgać. Jakoś tak... mam złe przeczucia odkąd przeczytałam opis tej powieści. >.<

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i mnie udałoby się wciągnąć w tę opowieść :) Chętnie spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka rzeczywiście jest piękna, bardzo zwraca uwagę. Nie wiem sama, co myśleć o tej książce. Jest z gatunku, jaki lubię, ale... jak czytałam ''Testy'', miałam dokładnie takie same odczucia, co Ty - bardzo duże podobieństwo do ''Igrzysk''. Chyba jednak zrezygnuję z ''Klejnotu''... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli cię zaciekawiło myślę, że mnie też :) Poszukam :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi osobiście lektura średnio się podoba, trochę nużyła szczerz mówiąc, ale mam nadzieję, że kolejny tom będzie o niebo lepszy. :)
    http://momentcatcher00.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama nie wiem, czy chcę przeczytać "Klejnot". Na początku byłam bardzo zainteresowana, ale jakoś powoli mi przechodzi. Odstrasza mnie wtórność i te wszystkie "znajome" sceny, postaci, postawy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Okładka strasznie przypomina mi "Rywalki". Inaczej mówiąc jest śliczna :)
    Ale nie wiem, czy kiedyś sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zamówiłam już tą książkę i najprawdopodobniej za dwa dni już ją będę miała. Szczerze mówiąc przeczytałam twoją recenzje po jej zamówieniu.Mam nadzieję że mi się spodoba strasznie mi przypomina serię ''Rywalki''(pewnie jak większości) która mi się bardzo podobała(przeczytałam wszystkie 4 części)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze nie czytałam ale dla mnie brzmi superowo bo uwielbiam igrzyska śmierci i rywalki. Na 200% po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo